20 Ciekawostek o Józefie Piłsudskim
Historia nie należy niestety do najłatwiejszych dziedzin nauki. Często trudno nam jest przyswoić fakty i wbijać do głowy daty, na blachę wykuwać podręcznikowe formułki. Inaczej mają się sprawy, kiedy do poznawania historii zabieramy się poprzez ciekawość i zgłębianie ciekawostek z Nią związanych. W takiej sytuacji poznawanie historii może być zajęciem wprost fascynującym i pochłaniającym bez reszty.
Pośród mrowia dat i zdarzeń w historii krążą nazwiska wielkich ludzi zasłużonych dla świata i kraju. Jednym z takich bohaterów, naszej rodzimej historii, jest właśnie Józef Piłsudski.
1. Zdrowie Marszałka i Jego szybkie starzenie się
W 1928 roku Marszałek Piłsudski przechodzi i szczęśliwie przeżywa wylew krwi do mózgu. To zdarzenie przyśpiesza jednak procesy biologiczne. Po Nim Józef Piłsudski zaczyna się szybko starzeć, pomimo to pozostaje całkowicie sprawny. Choć nie opuściły Go w chorobie, ani potem na Jej skutek siły witalne, Marszałek w latach 30-tych zaczyna chodzić zgarbiony.
2. Józef Piłsudski – Dziadek
Z powodu garbienia się (to swoją drogą m. in.), ale nie tylko Józef Piłsudski zyskuje przydomek „Dziadek”. Jednym z kluczowych powodów tegoż przydomku była różnica wieku pomiędzy Nim, a Jego podkomendnymi. Żołnierze Józefa Piłsudskiego, znacznie od Niego młodsi, czujący Jego ojcowską opiekę i troskliwość, którą obdarzał każdego wojaka i darzący Go dużą emfazą (na którą składały się podziw i szacunek), zaczęli Wodza nazywać Dziadkiem.
3. Józef Piłsudski zwany był przez żołnierzy Dziadkiem, a jak On zwracał się do Nich?
Jeśli do jakiegoś współpracownika, podkomendnego, żołnierza Józef Piłsudski zwrócił się przez zwrot „Pan”, to wiadomo było, że nie oznacza to niczego dobrego. Najczulej do swoich współpracowników i żołnierzy zwracał się mówiąc do Nich „Dziecko”, ale na to, by żołnierz usłyszał taki zwrot do siebie skierowany musiał sobie najpierw na to naprawdę zasłużyć.
4. Jak zdarzało się Piłsudczykom śpiewać refren „Pierwszej Brygady”?
Początek refrenu tej Pieśni Patriotycznej brzmi w rzeczywistym kształcie: -„My, Pierwsza Brygada, strzelecka gromada…”, Piłsudczykom natomiast podobno zdarzało się śpiewać Go nieco inaczej: -„My, Pierwsza Brygada, Piłsudskiego Dziada…”. Nie był to bynajmniej rodzaj kpiny, a wprost przeciwnie dowód oddania Wodzowi i Ojczyźnie, za którą walczyć pod przywództwem Piłsudskiego, Jego żołnierze nie wahali się w najsroższych bojach. W tamtych czasach słowo dziad oznaczało po prostu dziadka i nie posiadało negatywnych konotacji, jakie zaczęto pewnym kontekstom Jego użycia przypisywać z czasem. Być może to tylko legenda, a może najprawdziwsza prawda. Jedno jest pewne, że „Dziadem” – „Dziadkiem” Piłsudskiego zwali Jego wierni towarzysze broni, dla których być podkomendnym Piłsudskiego było najwyższym honorem.
5. Józef Piłsudski od bohaterskiego dowódcy po bohatera Pieśni Hymnicznej
„Pierwsza Brygada” to Pieśń Hymniczna. Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko to, że walczyła Ona obok m. in. „Warszawianki z 1831 roku” i „Roty” o miano Hymnu Rzeczy Pospolitej Polskiej. Niestety w tych zmaganiach wygrał inny Patriotyczny Utwór, który do dziś śpiewamy podczas wszystkich uroczystości państwowych. „Mazurek Dąbrowskiego” oczywiście także jest piękną Pieśnią, ale nie posiada tak fascynującej historii jak „Pierwsza Brygada”.
Pieśń ta powstawała przez kilka lat. Na przełomie tego okresu ewoluowała do kształtu znanego nam obecnie. Jej historia zaczyna się, jak wynika ze wspomnień Tadeusza Biernackiego (jednego ze współautorów), od 17 lipca 1917 roku, kiedy to Legioniści I Brygady wsiadają na dworcu kolejowym w Modlinie do pociągu, którym internowani zostaną do obozu jenieckiego w Szczypiornie. Rozbrojonych i złamanych na duchu żołnierzy odprowadzali na dworzec towarzysze broni. Dla żołnierza taka chwila to jak moment śmierci.
Inspiracją do napisania utworu stał się podobno znany już w 1915 roku marsz, którego autorstwo przypisuje się Edwardowi Słońskiemu. Jego początek brzmiał: -„Legiony to są Termopile…”. Śpiewany był zaś do melodii rosyjskiej pieśni rewolucyjnej. Nadchniony tym utworem Tadeusz Biernacki układa wtedy ponoć dwie pierwsze zwrotki i refren „Pierwszej Brygady”. Żołnierze od razu podchwycili tekst i Pieśń. Śpiewali Ją już w wagonie. Pieśń pasowała do melodii Słońskiego, ale żołnierze natychmiast uznali, że tymi tragicznymi słowami niejako żegnają się z życiem i Czynem Legionowym, a więc śpiewać mogą Ją i powinni tylko na polską melodię na melodię naszego marsza legionowego (tzw. „marsza nr 10”. Już w tym momencie tekst zyskiwał pewne poprawki, bo na etapie pierwszego śpiewania do innej melodii, niż ta, na którą był pisany nie do końca się z Nią zgadzał. Ponieważ melodia nie została konkretnie doprecyzowana Pieśń pozostawała na początku w cieniu. W Szczypiornie podobno nuciły Ją, bez wielkiego entuzjazmu, małe grupki Legionistów. Tadeusz Biernacki z obozu zostaje zwolniony w grudniu 1917 roku. Kolejne strofy (drugą – „O, ile mąk, ile cierpienia…”, trzecią – „Krzyczeli, żeśmy stumanieni…”, czwartą – „Inaczej się dziś zapatrują…” oraz szóstą – „Dziś nadszedł czas pokwitowania…”) napisał Biernacki w grudniu 1918 r. w Grodźcu koło Dąbrowy Górniczej w czasie służby w POW. Sam autor tak wspomina kwestię powstania dalszego ciągu Pieśni: -„Wtedy to na zebraniu, w połowie grudnia 1918 r., powziąłem myśl uzupełnienia strofek szczypiorniackich dalszymi zwrotkami, przystosowania słów do melodii i stworzenia jednolitej harmonijnej pieśni, którą by można było śpiewać w marszu” -to wspomnienie odnajdujemy w literaturze: Tadeusz Biernacki „My, Pierwsza Brygada” s. 41.
10 sierpnia 1924 roku podczas Zjazdu Legionistów w Lublinie Józef Piłsudski zaintonował „Pierwszą Brygadę”. Podczas tego samego wydarzenia nobilitował Ją do miana Hymnu Legionowego mówiąc: -„Dziękuję Panom za najdumniejszą pieśń, jaką kiedykolwiek Polska stworzyła”. Po tym fakcie Biernacki ułożył ostatnią zwrotkę: „Dzisiaj już my – jednością silni…”. Na tym jednak nie kończy się historia „Pierwszej Brygady”. W dwudziestoleciu międzywojennym Polska żyła gorącym sporem dotyczącym autorstwa Pieśni.
Pod wpływem popularności Pieśni i oświadczeń Tadeusza Biernackiego, milczenie przerwał drugi z autorów Andrzej Hałaciński. Jego zdaniem wcześniejsze ujawnianie autorstwa nie powinno mieć miejsca, bo Pieśń powinna pozostać dobrem wspólnym i bezimiennym wyrazem nastrojów całego, posiadającego swój charakter obozu, który nadał Jej tytuł „My, Pierwsza Brygada…”, a nie wyrazem nastroju pojedynczej jednostki.
W 1928 roku ukazują się dwa artykuły, w tym jeden pióra samego Andrzeja Hałacińskiego, które dobitnie dokumentują Jego autorstwo. Oprócz tego na łamach prasy autor publikuje list otwarty do Związku Literatów w Warszawie, w którym prosi o zbadanie autorstwa Pieśni. Zamieścił w Nim nie tylko swoją prośbę, ale także tekst, do którego autorstwa się przyznawał. A, przyznawał się do słów: -„Legiony to – żebracza nuta,
Legiony to – ofiarny stos,
Legiony to – żołnierska buta,
Legiony to – straceńców los.
My, Pierwsza Brygada,
Strzelecka gromada,
Na stos
Rzuciliśmy swój życia los,
Na stos, na stos!
Nie chcemy już od was uznania,
Ni waszych mów, ni waszych łez,
Skończyły się dni kołatania
Do waszych dusz…was pies!”.
Zimą na przełomie 1916-1917 roku, od późniejszego kpt. Stefana Zielińskiego –„Zielana” z 5 pp I Brygady Legionów Polskich, Andrzej Hałaciński otrzymał propozycję dopisania słów do „marsza nr 10”. Plan ten jednak musiał ulec zarzuceniu na czas jakiś z powodu ważnych wydarzeń rozgrywających się w Legionach. Były w tamtym czasie istotniejsze sprawy niż pisanie Pieśni… Do tematu Andrzej Hałaciński powrócił, kiedy jako poddany austryjacki, został zesłany na front tyrolski za odmowę złożenia przysięgi. Podczas drogi z miejscowości Spormagiore do Trattorii w wąwozie Roketa, towarzysze broni nucili niezbyt muzykalnemu Hałacińskiemu słynny „marsz nr 10”. Hałaciński, który miał kłopot z zapamiętaniem melodii ułożył wtedy pierwsze słowa: -„ Legiony to żebracza nuta”. Odwiedzając w grudniu 1917 roku kpt. Józefa Wilczyńskiego – „Olszynę” w Terlago pod Trydentem zaśpiewał Mu przy lampce wina dwie pierwsze zwrotki. Hałaciński tak wspomina pracę nad owymi strofami w swoim liście otwartym: -„ Z pewnym trudem skonstruowałem z pamięci owe dwie zwrotki, które koledzy z zapałem powtarzali, a kolega Zielan zawzięcie utrwalał na papierze” (List otwarty…, s. 6).
Kiedy Hałaciński wrócił do kraju został zadenuncjowany i aresztowany. Osadzono Go w wojskowym więzieniu na Pl. Saskim w Warszawie. Tam 24 maja 1918 roku tworzy kolejną strofę: -„Umieliśmy w ogień zapału”.
Po odzyskaniu niepodległości Pieśń popularyzuje m. in. Stanisław Ratold. Pierwsze wydanie Pieśni ukazuje się w połowie 1919 roku w księgarni Ignacego Rzepeckiego. Jest Ono opatrzone portretem artysty kabaretowego – Ratolda właśnie. Na rzeczonym portrecie znalazł się również Mieczysław Kozar-Słobódzki (nota bene ten Pan także był chętny do przyznawania się do popełnienia tekstu tego utworu).
Andrzej Hałaciński nie rozgłosił faktu bycia autorem tej Pieśni, gdyż jak uzasadniał w liście otwartym: -„Z bezpretensjonalnej piosenki żołnierskiej stała się hasłem, stała się wyrazem symbolu. Przestałem czuć się jej właścicielem, stałem się z tej grupy ludzi, z tego obozu, który z niej zrobił swą pieśń sztandarową. Pieśń stała się własnością ogółu i zapragnąłem, by taką bezimienna własnością ogółu pozostała”.
Mimo Jego skromności i skrywania się w cieniu, powszechnie uznawano Jego autorstwo, a nawet z tego tytułu obnoszono Go na ramionach w cukierni Michalika w Krakowie podczas pierwszego Zjazdu Legionistów. „Komunikat Strzelecki Okręgu Lublin” (1921, nr 7 z 23 VI) zawierał artykuł Hałacińskiego i obok podpisu adnotację: -„autor pieśni „My, I-sza Brygada””.
Dopiero na początku 1925 roku, po zjeździe w Lublinie, Andrzej Hałaciński na ręce Marszałka Piłsudskiego składa oficjalne oświadczenie w sprawie powstania Hymnu Legionowego. Marszałek w związku z tym faktem zleca Kazimierzowi Świtalskiemu (późniejszemu ministrowi oświaty) wyjaśnienie sprawy pochodzenia pieśni w drodze powołania sądu polubownego.
Tadeusz Biernacki na pierwszej konferencji nie powołuje żadnych świadków, a na kolejnej (odbywającej się w dniach 17-18 lutego 1925 r.) w ogóle się nie stawia. Tym sposobem sprawa nadal pozostaje nierozstrzygnięta. Równolegle w artykule „Quo usque tandem”, zamieszczonym w „Kurierze Wileńskim”, Hałaciński zaprezentował swoją ostatnią zwrotkę: -„Potrafim dziś dla potomności”.
Bitwa o autorstwo się toczyła, a kolejne Jej etapy zwyciężał Andrzej Hałaciński, dzięki wspomnianym artykułom. Odpowiadając na te kroki rok później Tadeusz Biernacki posuwa się także do publikacji, w tym przypadku broszury, w której w definitywny sposób podkreśla swoje autorstwo. Dalszego rozwoju wojny o autorstwo nie znamy z powodu braku danych na ten temat. Wiemy jedynie, że w 1937 roku składa Andrzej Hałaciński w Wojskowym Biurze Historycznym w Warszawie 60-stronicową dokumentacje w tej sprawie. Dokumentację tę poparł pisemnymi oświadczeniami świadków.
-„W rezultacie przyjęto, że Pieśń jest utworem wspólnym Andrzeja Hałacińskiego (3 zwrotki) i Tadeusza Biernackiego (6 zwrotek)” – Jan Ciałowicz, PSB, t. IX, s. 259.
Andrzejowi Hałacińskiemu przypisuje się z pewnością autorstwo 8 i 9 zwrotki, którą jako trzecią Jego autorstwa Mu przypisano niestety nie wiemy, podobnie jak nie rozstrzygnięto do końca kwestii autorstwa refrenu. W Śpiewniku żołnierskim (Warszawa 1921) ukazuje się anonimowa zwrotka z pierwszych lat niepodległości:
-„Pamięta wszak Warszawa chwile,
Gdy szarych garść legunów szła!
Rzuciła nam: „Germanofile”,
Do naszych ócz spłynęła łza”.
W 1938 roku spory pomiędzy współautorami, definitywnie Je kończąc, rozstrzyga ppłk. Dypl (wówczas mjr) Zygmunt Andrzejowski. Otrzymał On zlecenie zebrania informacji, z powodu tego, że zajmował się opracowaniem Wojennej pieśni polskiej. Sporną kwestię stanowiły tylko dwie pierwsze zwrotki i refren, stąd pochodzi nasza wiedza, że śpiewniki podają błędną kolejność. Ich brzmienie było następujące:
-„Legiony to – ofiarny stos
Legiony to – żołnierska buta
Legiony to – straceńców los
My Pierwsza Brygada, Strzelecka gromada,
Na stos Rzuciliśmy swój życia los.
Na stos! Na stos!
Nie trzeba nam od was uznania
Ni waszych mów, ni waszych łez
Skończyły się dni kołatania
Do waszych serc… was pies!”
Tadeusz Biernacki w prawdzie podawał nazwiska osób mogących świadczyć za faktem, że to On jest autorem, ale niestety byli to sami nieboszczykowie. Jedynym z żyjących świadków był zaś Jego podkomendny. Spór wygrał ppłk. Andrzej Hałaciński, gdyż za Nim chciało świadczyć 18 osób, (m. in. J. Olszyna-Wilczyński, A. Gluth-Nowowiejski, S. Zielan-Zieliński). Podał też okres i miejsce, gdzie tworzył dwie pierwsze zwrotki i refren (miejscowość Tasulo). Wedle tego zeznania po raz pierwszy odśpiewała je kompania porucznika (potem generała) Stanisława Skwarczyńskiego, natomiast 11 grudnia 1917 roku Hałaciński odśpiewuje Je w Terlago pod Trydentem, w Trattoria delle Citta, razem z żołnierzami kapitana (późniejszego generała) Józefa Olszyny Wilczyńskiego. Ten autor przyznawał się także do strofy napisanej w więzieniu na Pl. Saskim w 1918 roku, a rozpoczynającej się od słów: -„ Umieliśmy w ogień zapału” I do zwrotki: -„Potrafim dziś dla potomności”, opublikowanej przez Niego w 1925 roku w „Kurierze Wileńskim”.
Wyrok w tej sprawie zamieszczono w przypisie III tomu „Wojennej pieśni polskiej”. Jak się okazało był On istnym majstersztykiem, albowiem Zygmunt Andrzejowski przyznawał w Nim Hałacińskiemu autorstwo 3 pierwszych zwrotek i refrenu, podkreślając, że zostały one napisane w 1917 roku, a Tadeuszowi Biernackiemu autorstwo dalszych zwrotek – powstałych podług badacza w 1918 roku. Andrzejowski postępował tutaj zgodnie z tym, co dyktowało sumienie, przy tym nie zaznaczał kolejności zwrotek, której poza dwoma pierwszymi nie znamy dokładnie, ale był wyrazicielem tego, kto był pierwszym autorem. Jego położenie przy zajmowaniu stanowiska w tej sprawie było też niezbyt komfortowe. Biorąc pod uwagę dokumenty, na których mógł się opierać, które zgromadzone zostały w Wojskowym Biurze Historycznym, nie miał dosłownego dowodu na autorstwo Biernackiego. Wśród dokumentów, które Tadeusz Biernacki dostarczył, znajdowały się Jego oświadczenie i broszura przez Niego wydana… Decydujące mogło być jednak to, iż podówczas Biernacki był oficerem w służbie czynnej, w dodatku mającym wielu wpływowych przyjaciół i pracującym w Sztabie Generalnym w Warszawie, tymczasem parę lat starszy Hałaciński był mieszkającym w Łucku, czyli na prowincji rezerwistą. Przy tym przyznawał się tylko do czterech zwrotek i w dodatku wysuwał twierdzenie, że Pieśń to dzieło zbiorowe Legionistów i tak należy Je traktować.
Liczne kontrowersje narastały także wokół melodii. Powszechnie utrzymywano, że za Jej pierwowzór posłużył tzw. „kielecki marsz nr 10”. Ten z kolei do oddziałów strzeleckich miała przynieść Orkiestra Strażacka, wstępująca w całości do Legionów podczas powtórnego zajęcia Kielc. „Kielecki Marsz nr 10” to melodia pułku piechoty armii carskiej, który stacjonował w Kielcach do wybuchu wojny. Niejaki Sikorski – kapelmistrz owej Orkiestry Strażackiej tego popularnego marsza zanotował sobie, w swoim śpiewniczku,
Właśnie pod numerem dziesiątym i opatrzył podobno tytułem „Przejście przez Morze Czerwone”. Adolf Nowaczyński próbował dowieść, iż melodia ma z kolei pochodzenie germańskie. Wskazywał przy tym operetki niemieckie („Błękitni huzarzy” i „Król Midas”. Jerzy Wojciech Podgórski twierdził z kolei na podstawie swoich badań, że melodia zaczerpnięta została z marsza M. D. Tomnikowskiego „Przed rozłąką”. Kapitan Andrzej Brzuchal-Sikorski najprawdopodobniej tę melodię usłyszawszy, dokonał Jej opracowania na orkiestrę, a potem zamieścił w osobistym śpiewniku.
Stanisław Zetowski w artykule Pierwsza Brygada pieśnią narodową („Muzyka”, 1935, nr 5–7)trafnie podkreśla, że o „charakterze narodowym melodii rozstrzyga głównie tekst i wżycie się danej melodii w dusze społeczeństwa”.
Pierwszym wykonaniem „Kieleckiego Marsza nr 10” było zagranie Go przez orkiestrę podczas wejścia Pierwszej Brygady do Nowego Sącza. Według niektórych przekazów orkiestra grała Go także w momencie wkroczenia do Kęt i nad Nidą.
W okresie międzywojennym wykonywano „Pierwszą Brygadę” w trakcie uroczystości państwowych i wojskowych. Uwielbiał Ją Józef Piłsudski, nadając Jej rangę Pieśni tejże formacji, choć Pierwsza Brygada rzadko Ją śpiewała. Ze wspomnień Wacława Jędrzejewicza z 1985 roku, które zawarte zostały w „Zeszytach Historycznych”, Paryż 1985, z. 73, s. 10–11, wiemy, że żołnierze częściej znacznie śpiewali zdecydowanie wcześniejsze utwory np. „Kiedym maszerował”, albo „W dzień sierpniowy i ponury”, a potem na wyraźne życzenie Wodza „Pierwszą Brygadę”. Piłsudski też śpiewał, chociaż podobno nie był obdarzony szczególnym talentem wokalnym.
Po 1939 roku Pieśń nieco zeszła na plan dalszy. Nie była Ona darzona sympatią przez nowego Wodza Naczelnego. Została przez Niego zaakceptowana dopiero 14 czerwca 1943 roku. Dokonał tej akceptacji wizytując oddziały Armii gen. Andersa na Bliskim Wschodzie.
Utwór był tak popularny, że coraz to nowe zwrotki i wersje tekstowe do Niego powstawały. Jedną z takich wersji jest napisany przez Hankę Ordonównę utwór „Pieśń o Nieznanym Żołnierzu”.
Pieśń stanowiła i nadal stanowi rodzaj hołdu, albowiem dla żołnierzy Marszałek był wzorem i wielkim autorytetem. Jego żołnierze nie tylko identyfikowali się z Jego postawą patriotyczną, ale chcieli po prostu być jak Piłsudski i pod Piłsudskiego komendą służyć Ojczyźnie. Tak z bohaterskiego Wodza – Józef Piłsudski staje się bohaterem, ale utworu, który dziś śpiewa już kolejne pokolenie.
Historię tej i wielu innych Pieśni Patriotycznych i nie tylko odnajdujemy opisane m. in. Na stronie Biblioteki Polskiej Piosenki zajmującej się gromadzeniem wiedzy o historii polskiego dorobku muzycznego.
Pieśń bez wątpienia rozpalała i rozpala do dziś patriotyczne uniesienia, a więc nie ma co się dziwić, że tak wielu chciało przyznać się potem oprócz dwu współautorów do Jej popełnienia, a także, że pomiędzy samymi tymi autorami rozgorzał tak zaciekły spór o przyznanie się do autorstwa.
„Pierwsza Brygada” w okresie II Rzeczy Pospolitej była, tuż po Jego powstaniu, pierwszym sygnałem I Programu Polskiego Radia. Od 2007 roku „Pierwsza Brygada” stanowi Pieśń Reprezentacyjną Wojska Polskiego.
6. Jaką edukację żołnierską pobierał Marszałek?
Piłsudski czuł się na wskroś żołnierzem, choć żadnych nauk nie pobierał w tym kierunku. Nie ukończył szkoły wojskowej, ale żołnierski sznyt towarzyszył Mu w każdej chwili Jego codzienności.
7. Jakie atrybuty były nieodłącznymi elementami stroju Marszałka Piłsudskiego?
I od święta i przy dniu powszednim nosił mundur. Nawet w domu nie rozstawał się z kurtką wojskową bez dystynkcji. Na oficjalne okazje i na okoliczność odwiedzin ważnych gości przywdziewał mundur z dystynkcjami Marszałka, do którego przypinał odznakę przedwojennego Związku Strzeleckiego, Krzyż Srebrny Virtuti Militari i Krzyż Walecznych z trzema okuciami.
8. Czy Józef Piłsudski miał jakieś nałogi?
Istniały dwie używki, na które sobie pozwalał. Jedną była mocna, słodzona herbata. Drugą stanowiły mocne papierosy, specjalnie dla Niego robione.
9. Piłsudski, a alkohol
Alkohol? Piłsudski niemal nigdy po Niego nie sięgał. Oficerom swoim natomiast nie bronił pić po oficersku…
10. Ulubiona aktywność fizyczna praktykowana przez Piłsudskiego
Piłsudski kochał samotne spacery. Wyprawiał się na Nie często i chętnie. Językiem z tamtego okresu rzeklibyśmy „pasjami spacerował”.
11. Ulubione trasy spacerowe i miejsca, które skradły serce Marszałka
Należą do Nich Łazienki i ulubione Druskienniki.
13. Marszałek Piłsudski i Jego ochrona
Marszałek oczywiście miał ochronę. Musiała Ona jednak być nieomalże niewidzialna. Kiedy miały miejsce inne sytuacje Marszałek wpadał w prawdziwy szał. Nie znosił ochrony, mimo, że byli ludzie, którzy nie tylko źle Mu życzyli, ale bez wątpienia mogliby zostać określeni Jego wrogami, a Ich grono było dość liczne i mimo zamachu, który przeżył we Lwowie. Gdy tylko pozwalały na to warunki atmosferyczne jeździł, na swoje wyraźne życzenie, odkrytym autem.
14. Miłość i duma Marszałka
Każdy ma w życiu jakieś przymioty, kwestie, którymi może się poszczycić i od myślenia nawet, o których puchnie z dumy. Dla jednego są to ordery, dla drugiego trofea myśliwskie, dla jeszcze innego klejnoty, czy rodowe srebra… Marszałek także posiadał skarby, którymi się szczycił. Tymi skarbami były dla Józefa Piłsudskiego Jego córki, istne oczka w głowie taty. Ojcostwo przyszło do Piłsudskiego stosunkowo późno, jak rzeklibyśmy dziś, w tamtym okresie 50-letni mężczyzna uchodził niemal za starca.
15. Jakim ojcem był Marszałek
Był tatą troskliwym, wnikliwie przyglądającym się przygodom córek i z wielkim zaangażowaniem śledzącym Ich sukcesy szkolne i poczynania. Uczył Je wiosłować i pływać. Stworzył dla Nich prawdziwie ciepły i rodzinny dom w Sulejówku. Chwalił się tymi skarbami, gdzie tylko mógł. Mówił o Nich nawet podczas wywiadów dla zagranicznej prasy. Córkom nadał imiona Wanda i Jadwiga.
16. Rozrywki Piłsudskiego
Nie należał nasz Marszałek do lwów salonowych. Mimo swojej pozycji i popularności unikał salonów, rautów i balów. Uwielbiał za to grę w szachy i układanie pasjansów. Po matce przejął także zamiłowanie do czytania.
17. Co czytywał Piłsudski?
Najchętniej sięgał po książki poświęcone wielkim bitwom napoleońskim i po poezję polskich poetów romantycznych.
18. Poeta najważniejszy dla Piłsudskiego
Jego wrażliwość patriotyczną kształtowała nade wszystko twórczość Juliusza Słowackiego. Był to ukochany poeta matki Marszałka Józefa Piłsudskiego. Dzięki inicjatywie Marszałka do kraju zostały sprowadzone prochy Słowackiego, które spoczęły na Wawelu.
19. Romantyzm Piłsudskiego nie jeden miał wymiar
Józef Piłsudski ulegał z łatwością porywom serca i bynajmniej nie odnosi się to wyłącznie do porywów związanych z miłością do Ojczyzny. Powodem sercowych, romantycznych uniesień w przypadku Marszałka były także kobiety. Niestety przynosiło to również pewne kłopoty z dochowaniem wierności tej jedynej, bo kochał każdą z Nich. Miał dwie żony i inne miłości. Najistotniejszą z tych innych była Eugenia Lewicka. Ten romans rozkwitł w Druskiennikach już w 1924 roku W 1930 roku Eugenia Lewicka wyjeżdża z Piłsudskim na Maderę w charakterze Jego lekarki. Po kilku tygodniach wraca do kraju i spotyka się z Aleksandrą Piłsudską. Kilka miesięcy później Eugenia Lewicka zostaje znaleziona martwa. Za przyczynę Jej śmierci uznano truciznę. Nie wiadomo jednak, czy śmierć była wynikiem zamachu na Jej życie, czy samobójstwa.
20. Różne formy upamiętnienia i Muzeum Marszałka Józefa Piłsudskiego
Większość miast posiada ulice, skwery, aleje, place, a także instytucje np. szkoły, szpitale, czy uczelnie, którym patronuje Marszałek Józef Piłsudski. W samej Warszawie do najsłynniejszych należą Pl. Marszałka Józefa Piłsudskiego i Akademia Wychowania Fizycznego nosząca Jego imię. W wielu miejscach znajdziemy także pomniki Wodza. Oprócz tego w podwarszawskim Sulejówku, w posiadłości rodziny Piłsudskich mieści się Muzeum Marszałka Józefa Piłsudskiego. Serce muzeum to Dworek Milusin, który był darem dla Marszałka od Jego żołnierzy. W skład kompleksu muzealnego wchodzą jeszcze dwa budynki. Całość otacza park leśny o powierzchni 4 hektarów. Powstanie muzeum było możliwe po 2000 roku, kiedy to córki Marszałka odzyskały dworek i powołały prowadzącą Go Fundację Rodziny Piłsudskich.
Mało kto wie, że szpitale i przychodnie często obierają sobie na patrona Marszałka Piłsudskiego, gdyż ten swoje dorosłe życie rozpoczynał od studiów medycznych.